Dzień dobry

We wtorki, co do zasady, gram w kosza. Nigdy, co do zasady, nie piszę. Niepisanie stało się dla mnie codziennością. Choć kiedyś nią nie było. Masa niepisania ma miejsce w pracy.

Na co dzień coś robię, jak każdy chyba. Bo chyba każdy kimś tam jest i coś robi. Jeden jest cieślą, ktoś inny bankowcem, ktoś jeszcze inny, po prostu, co dnia, leży przed telewizorem i nie robi nic. Lecz czy leżenie i wpatrywanie się w szklany ekran nie stanie się za niedługo zawodem za który zaczną nam płacić? Po 300zł miesięcznie tak na dobry początek, by oglądać jedyne i słuszne programy. By wpatrywać się w ekran, a następnie na skażonej czarnym tuszem białej kartce papieru postawić iks w jedynym i słusznym miejscu. I by potem zgiąć ją w pół i wrzucić do skrzyni, co do zasady przezroczystej, zapełnionej wolą ogółu, a tak naprawdę zapełnioną jedynie obietnicami bez pokrycia.

No i może właśnie dlatego tak bardzo rozlubowałem się w niepisaniu. Za bardzo odpływam, a pisać trzeba konkretnie. Nie sztucznie, nie filozoficznie, nie powieściowo, a konkretnie.

Mimo to mówię: „Dzień dobry” licząc na to, że to dzień dobry, nie spiknie się z: „Do widzenia”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *